Czy na pewno?
Nie wchodząc w tym momencie w niuanse, obowiązująca procedura pozwala na zaplanowanie przebiegu procesu, a w szczególności jego zasadniczej części, czyli postępowania dowodowego.
Ciekawe, czy spotkałeś się z zastosowaniem w praktyce art. 207 § 4 k.p.c.?
Zgodnie z tym przepisem przewodniczący lub sąd mogą wysłuchać strony odnośnie do porządku pism procesowych, terminów ich wnoszenia, oraz odnośnie do podania okoliczności, jakie mają zostać wyjaśnione.
I to na posiedzeniu niejawnym!
Znowu czujemy się jak w amerykańskim filmie, gdzie w zaciszu gabinetu sędziego siedzą mecenasi (mecenasi, a nie strony, ale co tam) i dyskutują jakieś incydentalne problemy w toku procesu.
Czyli w oparciu o ten przepis można zaplanować cały proces. Nie oznacza to, że planu nie można zmienić. W końcu postanowienie dowodowe może być zmienione lub uchylone w zależności od okoliczności.
Wymagałoby to, czyli rozmowa o zaplanowaniu postępowania dowodowego i jego zakresu, od sędziów dużej odwagi. Decyzja taka mogłaby się spotkać z zarzutem, że sąd jeszcze przed przeprowadzeniem postępowania dowodowego wskazuje jego kierunek.
W wielu sprawach strony wiedziałyby na czym stoją, a samo postępowanie dowodowe byłoby bardziej dookreślone.
Najnowsze projekty zmian w k.p.c. idą nawet w stronę rozwinięcia tego rozwiązania. Ale kto wie, czy do tych zmian dojdzie?
Z drugiej strony czyż nie powinno być tak, że do ogłoszenia wyroku nie wiemy, co sędzia uważa na temat przedstawianych przez strony racji i dowodów?
Taką miałem refleksję, kiedy słuchałem czwartej lekcji udzielanej przez Simon Sinek, w której opowiada o ojcu Nelsona Mandeli. Polecam gorąco wysłuchanie.
Do powyższego tematu jeszcze powrócę. I to pewnie nie raz.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
To by była bardzo dobra instytucja, gdyby była stosowana w praktyce. A w praktyce nie ma czasu na jej stosowanie. I to nikt nie ma na to czasu. Sędziowie, pełnomocnicy… same strony.
Realnie rzecz biorąc jakby sędzia nie musiał siedzieć tyle w papierach to mógłby np. wyznaczać jeden dodatkowy dzień na taką „wokandę niejawną”, albo nawet na komunikowanie się ze stronami przez e-mail celem ustalenia np. harmonogramu posiedzeń albo decyzji procesowych (w całej mej karierze tylko jeden sędzia w ten sposób się komunikował w celu ustalenia terminu posiedzenia z pełnomocnikami stron).
Tak, zgadzam się. Racjonalnie stosowana instytucja byłaby wskazana. No ale do tego trzeba jeszcze takiej innej kultury współpracy. W Niemczech nie jest niczym dziwnym, że sędzia dzwoni do mecenasa i ustala z nim termin rozprawy. Nie napisałem tego, ale mi w polskim sądzie w dość dużej sprawie o błąd medyczny zdarzyło się raz zastosowanie tego przepisu. Była to taka organizacyjna rozprawa. Niestety sędzie wkrótce potem awansował, a sprawa potoczyła się „tradycyjnie”. Pozdrawiam ponownie serdecznie!